Druga fala epidemii koronawirusa, zaatakowała ze zdwojoną siłą. Wskaźnik zachorowań, a wraz z nim dzienna liczba pozytywnych testów na obecność wirusa, wzrósł do blisko 160 pozytywnych testów na 100 tys. mieszkańców.
Sytuacja staje się coraz bardziej poważna, wedle informacji Dziennika Gazety Prawnej pochodzących ze źródeł rządowych, jeżeli “koronawirus gwałtownie nie wyhamuje” czeka nas drugi lockdown. Pierwsze elementy tego rozwiązania wprowadzone zostały w ubiegłą sobotę, kiedy to na okres dwóch tygodni zawieszona została m.in. stacjonarna działalność lokali gastronomicznych.
Jest to niejako smutna powtórka z wiosny tego roku, kiedy to w odpowiedzi na narastającą liczbę zachorowań, podejmowano decyzje o “zawieszeniu” kolejnych aktywności.
Nie są to jednak jedyne podobieństwa pomiędzy pierwszą i drugą falą epidemii. Tak wtedy, jak i teraz obserwujemy niebezpieczne praktyki zmierzające do ograniczenia konstytucyjnego prawa do wolności słowa (art. 54 Konstytucji RP) pośród przedstawicieli personelu medycznego.
Sygnalista w służbie zdrowia
Wiosną tego roku przedstawiciele środowiska medycznego informujący opinię publiczną o stanie służby zdrowia na froncie walki z wirusem, warunkach pracy personelu medycznego, a także stanu zaopatrzenia,spotykali się z działaniami odwetowymi ze strony pracodawców. Dziennik Gazeta Prawna, informował wówczas o działaniach podejmowanych przez Ministerstwo Zdrowia, mających na celu "zaprzestanie samodzielnego wydawania opinii" przez personel medyczny. W treści listu wystosowanego do konsultantów wojewódzkich, Ministerstwo Zdrowia, podkreślało, iż:
"Tylko takie działanie zapewni przekazywanie informacji merytorycznie prawidłowych i jednolitych oraz nie będzie przyczyną do nieuzasadnionego wzniecania niepokoju w środowisku medycznym"
W odpowiedzi na działania podejmowane przez organy administracji państwowej, a także doniesienia medialne o działaniach odwetowych podejmowanych w stosunku do pracowników szpitali, dzielących się z opinią publiczną (m.in. za pośrednictwem mediów społecznościowych) informacjami o stanie służby zdrowia, Naczelna Izba Lekarska opublikowała oświadczenie, w którym czytamy, iż:
"Każdy lekarz, niezależnie od tego, gdzie jest zatrudniony, ma prawo - tak jak każdy człowiek - korzystać z wolności słowa i wyrażać swoją opinię o organizacji pracy, szczególnie jeśli – tak jak obecnie - warunki pracy nie zapewniają mu dostatecznego bezpieczeństwa wykonywania zawodu, narażając na ryzyko zakażenia.
Głosy środowiska lekarskiego są przejawem troski o bezpieczeństwo pacjentów, o bezpieczeństwo wszystkich pracowników ochrony zdrowia i ich bliskich, którzy również ponoszą ryzyko zakażenia."
Blisko pół roku później, za sprawą dr Grzesiowskiego, temat medyków informujących o nieprawidłowościach, a wraz z nim ochrony sygnalistów, stał się przedmiotem dyskusji w przestrzeni publicznej.
Poglądy wyrażane przez lekarzy na temat problemów organizacyjnych ochrony zdrowia, czy braków sprzętowych placówek medycznych w dobie epidemii są działaniami podejmowanymi w interesie publicznym. W takiej sytuacji nie mogą grozić lekarzom żadne szykany.
Lekarze stojąc na pierwszej linii walki z epidemią mają prawo – a biorąc pod uwagę etykę zawodową – wręcz: obowiązek wypowiadać się o stanie zabezpieczenia swoich pacjentów oraz o ryzyku, jakie wiąże się z niedostatecznym przygotowaniem placówek medycznych.
Dlatego jestem przekonany, że udostępnianie rzetelnych informacji odpowiednim organom państwa i społeczeństwu daje szansę na poprawę sytuacji, tak wyczekiwaną przez wszystkich mieszkańców kraju. Wprowadzanie zakazów wypowiedzi lekarzy oraz stosowanie wobec nich sankcji w postaci zwolnień z pracy narusza konstytucyjne prawa lekarzy jako obywateli.
W tym tonie w marcu br. wypowiadał się prezes NRL, pół roku później zbliżoną argumentacją w sprawie dr. Grzesiowskiego posłużył się Zastępca RPO w swoim piśmie do Rektora Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, zwracając się z prośbą o zajęcie stanowiska w sprawie informacji o braku przedłużenia współpracy z doktorem, "która miała zostać uargumentowana wyrażoną przez Pana dra P. Grzesiowskiego krytyką sposobu, w jaki rząd walczy z epidemią".
W swoim piśmie RPO, podkreśla iż w tej konkretnej sytuacji dr Grzesiowski “działał jako tzw. sygnalista (ang. whistleblower) (...) w związku z powyższym jego wypowiedzi powinny zostać objęte szerszą ochroną.”
Rzecznik, dalej wskazuje:
przepisy chroniące sygnalistów wzmacniają wartość kanałów ułatwiających zgłaszanie ryzyka lub wykroczeń.Służą też samej organizacji, gdyż pomagają jej zrozumieć,że uczynienie procesu informowania o nieprawidłowościach łatwiejszym i bezpieczniejszym leży w jej interesie
Powyżej wskazanym pismem, polski Ombudsman wskazuje na istotną kwestię ustanowienia wewnętrznych kanałów zgłaszania nieprawidłowości, zezwalających przede wszystkim na możliwość rozpoznania i zaadresowania sprawy wewnątrz organizacji, a jednocześnie gwarantujących sygnaliście prawo do chronionego działania w przypadku dokonania zgłoszenia w dobrej wierze tudzież interesie publicznym.
To kolejna na przestrzeni ostatnich miesięcy i lat sytuacja, w której brak systemowego rozwiązania w zakresie zgłaszania nieprawidłowości, doprowadza do sytuacji, w której sygnaliści, działający w dobrej wierze i interesie publicznym, pozbawieni są ochrony.
Powyżej omawiana sprawa, a wraz z nią interwencja RPO to wierzchołek góry lodowej. Jak wiele jest spraw, które nie mają szans, ani prawa przebić się do powszechnej świadomości, a osoby działające w interesie sprawiedliwości społecznej i w zgodzie z literą prawa, ponoszą niezasłużone konsekwencje. Pozostawione są samymi sobie, bez najmniejszej ochrony.
Na horyzoncie widnieje termin implementacji dyrektywy dot. ochrony osób zgłaszających naruszenia prawa Unii, niemniej jednak dla każdego, kto nie tyle śledzi informacje pojawiające się w przestrzeni medialnej, ale obserwuje otaczającą nas rzeczywistość, idea systemowego uregulowania prawnej ochrony sygnalistów, powinna być uznana jako sprawa priorytetowa.
Od dłuższego czasu, trwają dyskusje nad kwestią efektywnego systemu ochrony sygnalistów, a także stworzeniem takiego otoczenia prawno-regulacyjnego i kulturowego, które z jednej strony mobilizowałoby obywateli do zgłaszania wszelkich naruszeń w dobrej wierze, a z drugiej gwarantowałoby im kompleksową ochronę i uniknięcie tzw. działań odwetowych (ang.retaliation).
Pewność i przekonanie o braku negatywnych konsekwencji w przypadku działania w dobrze pojętym interesie publicznym, a także uniknięcie ostracyzmu społecznego i wykluczenia, tj. przekonanie o skutecznych środkach ochrony gwarantowanych przez instytucje i organy państwowe, stanowi kluczową przesłankę dla skuteczności systemu zgłaszania nieprawidłowości.
#itsallaboutcompliance